wrz 11 2015

"Przed Harrym" #3


Komentarze: 0

 "Przed Harrym" #3

Następnego dnia James i Lily leżeli w osobnych łóżeczkach. Oboje byli bardzo rozbawieni i mimo że zębów jeszcze nie mieli cieszyli swoje małe buśki. Już z samego rana odwiedziła ich nowa pracownica - Sylvia. Weszła po cichu do pokoiku na poddaszu, ale kiedy zobaczyła uśmiechnęite buśki dzieci weszła uradowana bez potrzeby ciszy.

- Witajcie moje Aniołki... - powiedziała wesołym i słodkim głosem spoglądając na parkę. Lily zabawiała się własną piąstką, a James przypatrywał się nowej pani. - Już nie mogę się doczekać jak będziecie większe... - dodała uradowana i zajęła się wybieraniem ubrań dla nich. Kiedy przeglądała szafkę dziewczynki do pokoiku ktoś zapukał. - Proszę! - krzyknęła Sylvia nie przestawając grzebać w szafce. Do pokoju wszedł Meyson. Był on starszym bratem Lily Welah. Również wychowywał się w domu dziecka, ale kiedy skończył 15 lat jego matka go zabrała spowrotem. Mogłaby to samo zrobić z dziewczynką, ale nie czuła więzi ani miłości do niej. 
- Yyy dzień dobry. Nazywam się Meyson Welah i jestem starszym bratem Lily. Czy mógłbym z panią porozmawiać? - zapytał nieśmiało wchodząc powoli do pomieszczenia. Sylvia zakończyła poszukiwania ubrań dla dziewczynki i odwróciła się do chłopaka.
- Dobrze tylko nie tutaj... proszę pójść za mną... - powiedziała i ruszyła w kierunku swojego nowego gabinetu. Chłopak poszedł za nią. 
Idąc przez długi korytarz mijał wiele pokoi innych dzieci z ośrodka. W jednej z sali jakiś chłopczyk strasznie krzyczał i płakał. W drugiej już starszy nastolatek naśmiewał się z jakiejś dziewczynki, która nosiła okulary i miała wypryski. Meyson nie mógł uwierzyć że kiedyś naprawdę tu mieszkał. Nie wiedział że jest tu aż tak źle. Miał żal do matki że go oddała, ale kiedy przyszła po niego po 14 latach wrócił do niej. Nie dlatego że jej wybaczył, lecz dlatego że miał dosyć mieszkania w Domu Dziecka. Kiedy wreszcie dotarli na miejsce Sylvia wyjęła z kieszeni kluczyk z różową zawieszką i otwotrzyła nim wejście do gabinetu, po czym weszła do środka. Chłopak podąrzył za nią.
- Przepraszam że tu taki bajzel ale dziś jestem pierwszy raz w tej pracy i nie za bardzo miałam czas posprzątać... - powiedziała kobieta zbierając papiery leżące na podłodze. - proszę usiądź no tu.. - dodała po chwili pokazując chłopakowi krzesło. 
- Mogłaby pani mnie posłuchać? Naprawdę nie mam za dużo czasu, a pani sprząta i sprząta. - odezwał się wreszcie kiedy Sylvia co chwilę chodziła i podnosiła jakieś śmieci. Kobieta początkowo oburzyła się zachowaniem chłopaka, ale po chwili schowała swoją dumę do kieszeni i usiadła na fotelu.
- No słucham. - odezwała się strzepując kurz z biurka. - Trochę się tu zakurzyło... - dodała po chwili sama do siebie. 
- Około miesiąc temu skończyłem 18 lat. Chciałbym zabrać siostrę do domu, ponieważ nie chcę aby miała takie dzieciństwo jak ja. Jest taka możliwość? - zapytał Meyson patrząc na sprzątająca kobietę. Mało co aby nie krzyknął do niej, jednak się powstrzymał.
- Myślę że nie ma żadnego problemu.... ale musi pan mieć papier od własnej matki o to że ona zezwala na to aby ktoś zaadoptował jej dziecko. - powiedziała stanowczo Sylvia widząc zdenerwowanie chłopaka. Odruchowo też przestała sprzątać tylko spoglądała na niego zza swoich okkularów. 
- Z tym byłby problem... - westchnął chłopak. Nie miał kontaktu z matką odkąd skończył 18 lat. Mimo iż była ona porządną kobietą dla innych dzieci to o swoje w ogóle nie dbała. Wolała cudze, a nawet bardziej je kochała. 
- To już pana sprawa... - odpowiedziała z dumą kobieta po czym wstała z fotela i ruszyła w kierunku drzwi. - No dowidzenia, mam dużo pracy.. - powiedziała otwierając drzwi. Meyson nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- Pani mnie wyrzuca? - zapytał wstawając z krzesła z niedowierzaniem. 
- Nie ma pan papierka, nie dostanie pan dziecka. Do widzenia!! - krzyknęła ponuro. Chłopak popatrzył się na nią jak na wariatkę i powoli wyszedł. Kobieta zatrzasnęła za nim drzwi i zajęła się porządkami...
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz