1 Część opowiadania przed Harrym :)
Komentarze: 1
"Życie 'przed Harrym'" #1
Burza. Piękne niebo w zachodniej części Europy przykryły czarne chmurzyska. Na coś się zapowiadało. W szpitalu nr 206 w wiosce (Mugosah) miał odbyć się poród jednej z naważniejszych kobiet w tamtejszej wiosce. Była nią Katie Welah (wymyśliłam). Nie wiadomo z kim Katie miała to dziecko, lecz było pewne iż to dziecko będzie dziewczynką. Poród nie cieszył kobiety, wręcz przeciwnie. Katie nawet nie wymyśliła imienia, ponieważ nie pragnęła jej tak bardzo jak, ona prawdziwej matki. Kobieta nie chciała zabić tego dziecka poprzez zarzycie silnych leków, dlatego też postanowiła je urodzić. Odziana w szpitalną piżamę leżała na sali porodowej. Lekarze mówili jej iż poród ma odbyć się jeszcze tego samego dnia, jednak Katie nie odczuwała bóli. Po wielu próbach urodziła. Piękne, rude dziewcze było pełne siły i radości. Kobieta nie czuła do niej miłości, dlatego też postanowiła zostawić je w szpitalu...
- Cześć malutka! Jak się masz? Trzeba ci imię wymyśleć, coo? - rozmawiała do dziecka leżącego w szpitalnym łóżeczku jedna z pielęgniarek. Sama najchętniej przygarnęła by to maleństwo jednak sama miała 5 dzieci z adopcji.
- Może Lily? - zapytał głos dochodzący z korytarza. Pielęgniarka odwróciła się i uśmiechnęła do mówcy.
- Witaj! Lily... piękne imię dla pięknego dziecka. Szkoda mi jej trochę że musimy ją oddać do Domu Dziecka... - powiedziała zasmucona pielęgniarka Romania do swego męża który mocno wpatrywał się w dziecko.
- Skarbie, wziąłbym ją z całego serca, jednak mamy juz za dużo dzieci... ty dużo nie zarabiasz, ja prawie nic. Nie mielibyśmy pieniędzy na wyżywienie, ubranka i inne pierdoły. Wiem iż w Domu Dziecka będzie miała dobrą i odpowiedzialną opiekę, obiecuję! - powiedział Darell. Zajmował się myciem okien w jednej z większych firm w mieście niedaleko wioski, gdzie mieszkali.
- Wiem... - szepnęła spoglądając na Lily po czym dodała - muszę zadzwonić do pani Spencer. Czeka na informację kiedy będzie mogła ją zabrac do ośrodka. Jest zdrowa więc może jechać. Tylko szkoda że nie do nas... - powiedziała z opuszczoną głową i poszła do pokoju pielęgniarek.
- Oj szkoda... - szepnął jej mąż pochylając się nad dzieckiem w łóżeczku. Lily uśmiechnęła się bez zębną szczęką i plunęła śliną prosto w twarz Darell'a. Mężczyzna się zaśmiał. - Będziesz zdolną i silną dziewczyną... - powiedział, ucałował dziecko w czoło i poszedł w kierunku pokoju, gdzie była Romania. Lily Welah została sama... całkiem sama...
Dodaj komentarz